Czytanie globalne – strzeżmy się nudy!

Jest niezawodna zasada, o której nigdy nie wolno

                                                                          wam zapomnieć. Brzmi tak: Jeżeli nie bawisz się

                                                                              świetnie i twoje dziecko nie bawi się świetnie –

                                                                              przerwij. Robisz coś źle.

                                    Glenn Doman

Zabawa w czytanie globalne jak każda zabawa powtarzana codziennie może się znudzić. Stąd częste sygnały od zaniepokojonych rodziców – dziecko z ochotą i entuzjazmem uczestniczyło w zabawie tydzień czy dwa, potem garnęło się do niej z mniejszym zapałem, bywały sytuacje, że protestowało przeciw niej zdecydowanie.

I co w takiej sytuacji? Czy nakłaniać malucha do codziennych, regularnych sesji? Zdecydowanie stawiać na swoim, wychodząc z założenia, że tylko regularne ćwiczenia zapewnią oczekiwany efekt?

Odpowiedź brzmi – nie!

Oczekiwanym efektem zabawy w czytanie jest przekonanie dziecka, że świetnie się bawi, że potrafi coraz więcej, że te chwile spędzone na zabawie z mamą, tatusiem czy babcią to chwile fajne, na które się czeka.

Innym efektem jest doskonalenie ważnych procesów umysłowych – uwagi, spostrzegawczości, pamięci, umiejętności porównywania, analizy wzrokowej.

Jeszcze innym, niezwykle cennym rezultatem zabawy w czytanie całowyrazowe jest radosne (i jakby mimochodem)  wkroczenie w świat liter oraz umiejętność czytania „prawdziwego”, takiego jakiego dzieci uczą się w szkole.

Jeśli będziemy nakłaniać opierające się dziecko do oglądania plansz, jeśli poczniemy prośbą czy groźbą zmuszać malucha do sesji – osiągniemy skutek odwrotny. Na widok plansz z napisami będzie zwiewał w drugi koniec mieszkania lub natychmiast rozboli go brzuszek.

Glenn Doman, twórca metody podkreśla w swojej książce, że obie strony – dziecko i opiekun muszą się w trakcie sesji prawdziwie i dobrze bawić. Jest to zasada, od której nie ma odstępstwa. I dziecko, i rodzic muszą być w dobrej formie i  nastroju by zabawa była skuteczna. Jeśli któreś z Was jest rozstrojone, podminowane, podekscytowane czy zaprzątnięte czym innym – dajcie sobie spokój. Odłóżcie zabawę na kiedy indziej.

Dziecko jest niezwykle czułym sejsmografem emocjonalnym. Wyczuje rozproszenie czy zdenerwowanie opiekuna i ten niedobry nastrój udzieli się i jemu.

Kiedy się już bawicie, w postawie dorosłego musi być widoczny entuzjazm. Trzeba go okazywać głosem (zmieniać modulację, nie mówić monotonnie), mimiką, gestem, śmiać się często i chętnie, chwalić malucha z zapałem.

Trzeba także urozmaicać zabawy. Moment prezentacji plansz to jedyna chwila kiedy wymagamy od dziecka skupienia i uwagi. Gdy chcemy przekonać się ile zapamiętało z zawartości plansz musimy to czynić na różne sposoby. Należy pamiętać, że malutkie dziecko po chwili skupienia potrzebuje ruchu.  Toteż stale i wciąż powtarzam – pozytywne efekty zabawy w czytanie zaobserwujemy, gdy malec będzie się ruszał, będzie zainteresowany, będzie widział zaangażowanie i radość dorosłego – gdy oboje będą dobrze się bawić.