Matematyka od niechcenia

Gdzie tylko się da głoszę chwałę kości do gry. Tak, tak, chodzi o zwykłe kostki, których używamy w grach planszowych. Mało kto wie, że te niepozorne kostki stanowią jedną z najlepszych edukacyjnych pomocy w nauce przeliczania, liczenia (nie są to terminy równoznaczne), dodawania, ale nie tylko.

Opowiem jaki czynię z nich użytek. Gram w kości z Borysem (lat 3,5), Jasiem (4,5), Mają (6), Julkiem (7) i Markiem (7,5).

Gra z trzylatkiem wymaga jednej kostki dla każdego oraz kalkulatora. Też dla każdego. Z Borysem gramy do 20.

 

Po wyliczance, która wskaże kto zaczyna, gracz rzuca swoją kostką (żeby było bardziej egzotycznie wyrzucamy swoje kostki z kolorowych kubków). Załóżmy, że pierwszy uczynił to Borys. Teraz chłopczyk musi policzyć kropki. Na początku dzieci przeliczają w kółko: jeden-dwa-trzy. – Ile kropek wyrzuciłeś? – Jeden, dwa, trzy… To jest przeliczanie, nie liczenie bo dziecko nie wie jeszcze, że ten ostatni liczebnik informuje o tym ile jest kropek. Ale to się załapuje błyskawicznie. Tak więc kropki policzone. Potem gracz musi wpisać to „3” w kalkulator. Tutaj zachodzi kojarzenie liczebnika „3” z odpowiadającą mu liczbą elementów. Potem rzuca drugi gracz. Należy pilnie obserwować wyświetlacz. Gramy wszak do 20. O, wyświetliło się „12”. Ile to? Już dwadzieścia jeden czy dopiero dwanaście?

Nie znam lepszego sposobu na to by malec szybko nauczył się nazywania liczebników i kojarzenia ich z ilością kropek. Na zwycięzcę czeka nagroda. Najczęściej jest to garść suszonych żurawin. Dzieci mają świadomość, że to gra losowa więc wiek i umiejętności dorosłego gracza nic tu nie znaczą. Szanse są równe. Gra jest tym bardziej atrakcyjna.

Jaś i Maja grają dwiema kostkami. Tutaj dochodzi dodawanie. Należy zsumować ilość kropek na obu kostkach i w kalkulator wpisać sumę. Dodawanie odbywało się początkowo przy pomocy paluszków, które pracowicie stukały w kropki. Teraz dokonuje się jednym rzutem oka. A to przecież dodawanie w zakresie „12”! Gramy do 40, niekiedy do 50. Jaśkowi mylą się jeszcze nazwy liczebników powyżej 12, ale to nic. To tylko kwestia czasu i kolejnych rozgrywek…

Najstarsi chłopcy biorą do gry 3 kostki. Gramy do 100. Reszta zasad taka sama.

Aha. I jeszcze jednej rzeczy uczymy się dzięki (nie)zwykłym kostkom. Przegrany gratuluje zwycięzcy i ściska mu prawicę. Niby nic, ale w tym wieku trudno przegrywać, oj, trudno…