Dlaczego uważam inaczej…

Od tygodnia każdy obywatel naszego kraju może obejrzeć projekt nowego elementarza MEN-u. Kilkoro użytkowników tej strony zadało mi pytanie co sądzę o tym projekcie.

Powiem tak. Sądzę inaczej niż wszyscy, których wypowiedzi przeczytałam w prasie i komunikatorach. Nie zetknęłam się bowiem z ani jedną pozytywną opinią i zupełnie nie pojmuję napastliwości i zjadliwej krytyki czytelników. Nie pojmuję tym bardziej, że najczęściej opinie ograniczają się do inwektyw i nie są poparte żadnym rzeczowym argumentem.

A mnie się elementarz podoba i zaraz wyliczę jego zalety:

·      pytania kierowane do dzieci formułowane są tak, by skłonić dziecko do logicznego myślenia i budowania dłuższych wypowiedzi,

·      elementarz zawiera pytania i polecenia, które zwracają uwagę dziecka na prawidłowe relacje między członkami rodziny, nawiązują także do jej historii,

·      podręcznik zachęca dzieci do działania w parach, co w tym wieku jest nadzwyczaj cenne; pozwala nawiązywać więzi społeczne i uczyć komunikacji,

·      w elementarzu proponuje się ciekawe zabawy stymulujące zmysły,

·      … a także interesujące zadania rozwijające wyobraźnię,

·      podręcznik dostarcza wielu informacji o otaczającym świecie; podane są nienachalnie, „od niechcenia”, bez dydaktycznego zacięcia,

·      w elementarzu pojawiają się homonimy (bez definicji) i rymowanie, co dzieciaki uwielbiają,

·      książka zawiera piękne fotografie,

.    teksty pisane są czcionką bezszeryfową, prostą (bez pogrubień,stopek, ozdobników), która jest przyjaźniejsza dla analizy wzrokowej,

 ·      na rysunkach pojawia się dziecko niepełnosprawne (na wózku) oraz odmienne etnicznie, koniec udawania, że takich w uczniowskich społecznościach nie ma,

·      elementarz zawiera teksty o różnym stopniu trudności –  CO POZWALA  NIE  NUDZIĆ  SIĘ  DZIECIOM,  KTÓRE PRZYCHODZĄ  DO  SZKOŁY  Z  UMIEJĘTNOŚCIĄ  CZYTANIA,

·      i na koniec – PODRĘCZNIK  ZAWIERA  ELEMENTY  CZYTANIA  GLOBALNEGO – BRAWO!!!

Czy nie dostrzegam w projekcie niczego, do czego można by się było przyczepić? Jasne, że dostrzegam. Ale nie są to sprawy istotne i ważne. Każdy – metodycy i pedagodzy także – może wyrazić swoje zdanie,  a zespół pracujący nad elementarzem z pewnością uwzględni rzeczowe argumenty. Mam podstawy przypuszczać, że tak się stanie, gdyż odpowiedź z MEN-u na moje uwagi przywędrowała tego samego dnia.

Żałuję ogromnie, że moja wnuczka pierwszoklasistka nie będzie mogła uczyć się z tego elementarza.

P.S. Wśród krytycznych głosów pojawiły się i takie, że jedna z bohaterek elementarza (Tola) nie powinna bawić się tabletem, bo dzieciom, które tabletów nie mają może być przykro. Nie przemawia do mnie ta argumentacja. Rodzice niektórych dzieci nie mają komputerów czy aut. Znaczy to, że nie powinno się o nich wspominać w książce?