Łaska dla komputera…

Pod tekstem o futurystycznym oprogramowaniu do nauki czytania rozwinęła się dyskusja. W jej efekcie dwie mamy wrzuciły mi na prywatną skrzynkę pytanie dlaczego jestem niełaskawa dla innych elektronicznych gadżetów, dla komputera zaś tak.

To nie ja, to sztaby specjalistów dowiodły w trakcie wieloletnich licznych badań, że tv szkodzi. Na okrągło odtwarzane filmy także. Gry komputerowe tak samo. Pomijając konieczność tłumienia energii, której w sposób naturalny daje upust dziecko nie przywiązane do komputera czy tv, pomijając brak kontaktu z drugim człowiekiem, zastąpionym kontaktem z urządzeniem, jest jeszcze jedna niebezpieczna sprawa, o której kiedyś pisałam.

Szybko następujące po sobie obrazy, które fundują nam przekazy tv lub gdy komputerowe (abstrahując od ich moralnego wydźwięku) powodują przestymulowanie prawej półkuli mózgu, która na obrazy reaguje. Przewaga którejkolwiek półkuli nie jest dobra. Dobra jest harmonia. Są naukowcy, którzy uważają, że to właśnie „przegrzanie” prawej półkuli może być źródłem problemów typu dysgrafia czy dysleksja.

Skąd zatem łaska dla komputera? Bo może być on wspaniałą pomocą edukacyjną jeśli spełni 3 warunki:

• zabawa nim będzie trwała…powiedzmy kwadrans dziennie,
• będzie to komputer z tradycyjną myszką (bo to właśnie operując myszką dziecko doskonali koordynację wzrokowo-ruchową w stopniu o wiele większym niż „dotykowo”),
• że klawiatura będzie opatrzona naklejkami z drugą wersją liter, robioną specjalnie dla dzieci.

Pani Olu, Pani Ewelino – komputer tak, byle z umiarem. Zresztą odpowiednio dobrany, krótki program tv też może być źródłem informacji nie szkody. I tablet. To brak umiaru jest najgorszy. A ponieważ jestem pedagogiem starej daty powiem na koniec tak – wszystkie elektroniczne nowości i owszem. Żadna z nich nie zastąpi jednak bliskości drugiego człowieka. I żadna nie nauczy relacji z drugim człowiekiem. Przekonajcie mnie, że jest inaczej…

mik