Czytanie globalne i … arbuzy

Rodziców, którzy przeczytali tekst “Czytanie globalne i… arbuzy” i dopytują się teraz jaka jest różnica między liczeniem i przeliczaniem, odsyłam do felietonu “Jak to jest z tym liczeniem”. Felieton tkwi w zakładce FELIETONOWE  FORUM.

***

Czytanie nie musi być nauką. Czytanie może być zabawą. Czytanie może być fajną zabawą. Czytanie może być BARDZO fajną zabawą, w której nauka odbywa się mimochodem i przy okazji. Jak podczas arbuzowych szaleństw Zosi (2 lata 4 miesiące) oraz jej mamy Izy.

http://zosiamosia.blogspot.com/

Sezon na arbuzy w pełni. Postanowiłam skorzystać z możliwości pracy na “żywym” eksponacie i przeprowadzić z Zosią krótką lekcję o arbuzie.

Przygotowałam Zosi karty z częściami arbuza. Pierwszy raz robiłam sama grafikę, więc proszę o wyrozumiałość. 🙂 (karty dostępne tu) Omawiałyśmy karty i pokazywałyśmy części arbuza na żywym owocu. Później łączyłyśmy karty z wykrojonymi częściami.

1

2 3 Przy tego typu lekcji nie wypada nie spróbować obiektu badań. Wcześniej trzeba go jednak przygotować do konsumpcji. Zosia dzielnie kroiła arbuza na kawałki plastikowym nożem.

4 6 Resztki Mama zmiksowała i poprosiła Zosię o przelanie do pojemniczków na lody. Po zamrożeniu okazało się, że lody arbuzowe to nie jest to co Zosia lubi najbardziej. 😉

7 Później przyszła kolej na prace plastyczne. Twórczość własna Zosi, czyli “Duzi arbuź i mały arbuź” oraz arbuz z papierowego talerzyka.

8 9 10 11 I na koniec odrobina matematyki. Najpierw ulepiłyśmy małe arbuzy z ciastoliny. Następnie Zosia miała za zadanie umieścić w arbuzie tyle pestek, ile wskazywała cyfra na kartoniku. (wykorzystałam drewniane czarne punkty z tego kompletu). Wydziubywanie punktów też okazało się wymagającym zadaniem.

12 13

Żeby przeprowadzić z malcem taką bogatą w treści edukacyjne zabawę trzeba się ciutkę natrudzić. Przede wszystkim trzeba mieć arbuza i ciastolinę oraz coś, co udawać będzie pestki. Zamiast gotowych czarnych punkcików proponuję zastosować ziele angielskie. Ale potem to już łatwizna – plansze z rysunkami i napisami mamy dzięki p. Izie gotowe. Farbki i pędzel z pewnością w domu są.

Przyjrzyjmy się jeszcze jakie wiadomości i umiejętności przyswoi sobie maluch podczas tej zabawy:

– pozna nazwę kolejnego owocu (arbuz),

– trenuje wymowę bo „arbuz” nie należy do słów najłatwiejszych,

–  arbuz to owoc (uczy się zaliczać „badany obiekt” do właściwej rodziny),

– bogaci wzrok (patrzy, widzi rozmiar i kształt arbuza oraz różnice w kolorach skórki, miąższu, pestek),

– bogaci smak (jeszcze by nie!)

– bogaci dotyk (jest okazja zbadać strukturę miąższu, śliskość pestek, dotyk plastikowych ząbków noża na dłoni),

– bogaci węch (i już wiadomo jaki to zapach arbuzowy),

– bogaci słuch – przelewana pulpa robi bul, bul, a nożyk zgrzyta na desce,

– uczy przyporządkowywania (co do czego) podczas łączenia kart z częściami arbuza z żywym owocem (porównywanie, logiczne myślenie), PRZY  OKAZJI  DZIECKU UTRWALA  SIĘ  W  PAMIĘCI  NAPIS  POD  OBRAZKIEM,

– doskonali tzw. małą motorykę (sprawność rączek) podczas krojenia, przykładania, nalewania, malowania, dokładania, wciskania, wydłubywania,

– utrwala nazwy kolorów,

– uczy się przeliczania (nazywania liczebników po kolei), być może i liczenia (potrafi powiedzieć ile pestek jest w arbuzie), przeliczanie i liczenie bowiem to coś zupełnie odmiennego,

– uczy się przyporządkowywania liczebników określonej liczbie elementów (widzi cyfrę/liczebnik i potrafi odliczyć tyle pestek co trzeba),

– i zabawa na koniec – mały sprawdzian z globalnego czytania; poproś dziecko by dobrało napis do obrazka z elementem arbuza (są do wydrukowania elementy bez podpisu i podpisy oddzielnie).

I co? Robi wrażenie ten spis, prawda? Zwykle nie zastanawiamy się jakie sfery umysłowe dziecka stymulujemy podczas tej czy innej czynności. W kuchni ta stymulacja odbywa się chyba najintensywniej. A globalne czytanie? Dokonało się w trakcie, przy okazji, mimochodem… I tak to ma wyglądać…