Czytanie globalne i … arbuzyMT-K2023-03-30T22:53:58+02:00
Czytanie globalne i … arbuzy
Rodziców, którzy przeczytali tekst “Czytanie globalne i… arbuzy” i dopytują się teraz jaka jest różnica między liczeniem i przeliczaniem, odsyłam do felietonu “Jak to jest z tym liczeniem”. Felieton tkwi w zakładce FELIETONOWE FORUM.
***
Czytanie nie musi być nauką. Czytanie może być zabawą. Czytanie może być fajną zabawą. Czytanie może być BARDZO fajną zabawą, w której nauka odbywa się mimochodem i przy okazji. Jak podczas arbuzowych szaleństw Zosi (2 lata 4 miesiące) oraz jej mamy Izy.
Sezon na arbuzy w pełni. Postanowiłam skorzystać z możliwości pracy na “żywym” eksponacie i przeprowadzić z Zosią krótką lekcję o arbuzie.
Przygotowałam Zosi karty z częściami arbuza. Pierwszy raz robiłam sama grafikę, więc proszę o wyrozumiałość. 🙂 (karty dostępne tu) Omawiałyśmy karty i pokazywałyśmy części arbuza na żywym owocu. Później łączyłyśmy karty z wykrojonymi częściami.
Przy tego typu lekcji nie wypada nie spróbować obiektu badań. Wcześniej trzeba go jednak przygotować do konsumpcji. Zosia dzielnie kroiła arbuza na kawałki plastikowym nożem.
Resztki Mama zmiksowała i poprosiła Zosię o przelanie do pojemniczków na lody. Po zamrożeniu okazało się, że lody arbuzowe to nie jest to co Zosia lubi najbardziej. 😉
Później przyszła kolej na prace plastyczne. Twórczość własna Zosi, czyli “Duzi arbuź i mały arbuź” oraz arbuz z papierowego talerzyka.
I na koniec odrobina matematyki. Najpierw ulepiłyśmy małe arbuzy z ciastoliny. Następnie Zosia miała za zadanie umieścić w arbuzie tyle pestek, ile wskazywała cyfra na kartoniku. (wykorzystałam drewniane czarne punkty z tego kompletu). Wydziubywanie punktów też okazało się wymagającym zadaniem.
Żeby przeprowadzić z malcem taką bogatą w treści edukacyjne zabawę trzeba się ciutkę natrudzić. Przede wszystkim trzeba mieć arbuza i ciastolinę oraz coś, co udawać będzie pestki. Zamiast gotowych czarnych punkcików proponuję zastosować ziele angielskie. Ale potem to już łatwizna – plansze z rysunkami i napisami mamy dzięki p. Izie gotowe. Farbki i pędzel z pewnością w domu są.
Przyjrzyjmy się jeszcze jakie wiadomości i umiejętności przyswoi sobie maluch podczas tej zabawy:
– pozna nazwę kolejnego owocu (arbuz),
– trenuje wymowę bo „arbuz” nie należy do słów najłatwiejszych,
– arbuz to owoc (uczy się zaliczać „badany obiekt” do właściwej rodziny),
– bogaci wzrok (patrzy, widzi rozmiar i kształt arbuza oraz różnice w kolorach skórki, miąższu, pestek),
– bogaci węch (i już wiadomo jaki to zapach arbuzowy),
– bogaci słuch – przelewana pulpa robi bul, bul, a nożyk zgrzyta na desce,
– uczy przyporządkowywania (co do czego) podczas łączenia kart z częściami arbuza z żywym owocem (porównywanie, logiczne myślenie), PRZY OKAZJI DZIECKU UTRWALA SIĘ W PAMIĘCI NAPIS POD OBRAZKIEM,
– doskonali tzw. małą motorykę (sprawność rączek) podczas krojenia, przykładania, nalewania, malowania, dokładania, wciskania, wydłubywania,
– utrwala nazwy kolorów,
– uczy się przeliczania (nazywania liczebników po kolei), być może i liczenia (potrafi powiedzieć ile pestek jest w arbuzie), przeliczanie i liczenie bowiem to coś zupełnie odmiennego,
– uczy się przyporządkowywania liczebników określonej liczbie elementów (widzi cyfrę/liczebnik i potrafi odliczyć tyle pestek co trzeba),
– i zabawa na koniec – mały sprawdzian z globalnego czytania; poproś dziecko by dobrało napis do obrazka z elementem arbuza (są do wydrukowania elementy bez podpisu i podpisy oddzielnie).
I co? Robi wrażenie ten spis, prawda? Zwykle nie zastanawiamy się jakie sfery umysłowe dziecka stymulujemy podczas tej czy innej czynności. W kuchni ta stymulacja odbywa się chyba najintensywniej. A globalne czytanie? Dokonało się w trakcie, przy okazji, mimochodem… I tak to ma wyglądać…