„M” jak mama…

Z listów i filmików rodziców bawiących się z dzieckiem w czytanie globalne wynika, iż często uczą swoje 2-, 3-letnie pociechy alfabetu metodą: „m” jak mama, „b” jak banan…

Bardzo chciałabym przed tym przestrzec.

Przed uczeniem alfabetu tak małych dzieci – po pierwsze.

Przed uczeniem liter metodą jak wyżej – po wtóre.

Dlaczego?

Czytanie globalne i znajomość alfabetu wykluczają się. Dziecko słyszy, że ta dziwna plątaninka kresek, kółek, laseczek to: „tata”, zapamiętuje to znaczenie i czyta: „tata”.

Dziecko, które nauczono liter nie przeczyta już całowyrazowo. Przeczyta: t-a-t-a, bo już wie jak się te litery nazywają. Co robi? Głoskuje.

Nauka alfabetu jest sensowna wobec starszych dzieci, które same dostrzegają, że wyraz zbudowany jest z liter, dopytuje się o te litery, próbuje je łączyć. Wówczas możemy zachęcić je do składania liter w sylaby i przeprowadzamy je przez okres głoskowania płynnie i bezboleśnie.

A ten sposób: „m” jak mama?

Pomyślcie. Wyodrębnianie pierwszej głoski w słowie ma sens w obecności dziecka, które samo potrafi pojąć istotę analizy wzrokowo-słuchowej i wyodrębnić tę pierwszą głoskę. Co z informacji: „b” jak banan zrozumie półtoraroczniak czy dwulatek? Że ten znaczek to banan? Że znaczek wygląda jak banan?

Pokazujcie małym dzieciom całe wyrazy, niechaj zapamiętują ich znaczenie i nie zaprzątają sobie małych główek alfabetem, który w tych główkach narobi bigosu…

http://i025.radikal.ru/0805/d4/9d03a5db521d.png