II Konkurs Wiosenny – Małgorzata Zduńczyk
Przyszła pora, by zaprezentować pierwszy materiał z tych nadesłanych na II Konkurs Wiosenny.
Na pierwszy ogień poszła wypowiedź Pani Małgosi Zduńczyk:
X
Moje stare sprawdzone sposoby na przyciągniecie uwagi mojego syna uległy całkowitej zmianie od kiedy zaczął raczkować . Naukę czytania wprowadziłam gdy Mateuszek miał 4 m i 2 tygodnie – początki były super, uwielbiał patrzeć na karty. Obecnie przechodzimy kryzys czytania – raczkowanie, wstawanie oglądanie, przeglądanie, szperanie , grzebanie, wywalanie są dla niego najważniejsze.
Tak, to jest ten etap którego nie da się przeskoczyć, jest to normalne, prawidłowe, rozumiem to i czekam wytrwale. Chciałam zrezygnować na jakiś czas, bo uważałam że to nie ma sensu, ale powiedziałam NIE – wprowadzam przynajmniej dwa zestawy dziennie .
Jak to robię? Musi być fajnie i zabawnie ! Wkładam mojego brzdąca do huśtawki domowej, w której uwielbia siedzieć i rozkładam plansze – śmieje się i co najważniejsze patrzy.
Innym sposobem jest robienie samolocika, zanim złapię go na ręce rozkładam sobie plansze na dywanie lub w różnych pomieszczeniach domu – łapię Mateuszka brzuszkiem do dołu i latamy nad słówkami i czytam mu je.
Gdy Mateuszek jest spokojniejszy siadam na dywanie po turecku, sadzam sobie Go w dołeczek między nogi i przed lustrem pokazuję mu karty On widzi moje odbicie w lustrze jak wymawiam słowa i wtulony we mnie potrafi usiedzieć przynajmniej chwilę aby zobaczyć słówka. To kilka sposobów które nas bawią, ale mimo wszystko jest ciężko. Instynkt podpowiada mojemu dziecku że musi zwiedzać świat . Pozdrawiam ( dołączam kilka zdjęć)
Z
Z
S
Z
No, tak. Okres raczkowania to mało efektywny etap w czytaniu globalnym. Ale tak musi być. Zabawy w czytanie odbywają się „z łapanki”, ważniejsze jest wtedy odkrywanie świata. Proszę się nie martwić Pani Małgosiu, Mateuszek z czasem będzie się uczył koncentrować na krótkich, interesujących zabawach z planszami o ile nie będą nudne.
Pani Małgosi i innym rodzicom chciałabym zwrócić uwagę na inny aspekt, który „urodził się” kiedy oglądałam fotki. Plansze p. Małgosi wykonane są według klasycznych reguł Domana – czerwony kolor i trzon litery (bez ogonków i laseczek) wielkości 8 cm.
A teraz popatrzcie na pełzającego Mateuszka i napis „komórka” za jego pleckami? Czy pole widzenia takiego malca jest wystarczająco duże, by ogarnąć ten wyraz prezentowany z bliska? Odpowiedź brzmi – w żadnym wypadku. Teraz już wiecie czemu zalecam mniejszą czcionkę (120-160 punktów), najlepiej w kolorze czarnym.
Pomysł z huśtawką jest znakomity, gratuluję! Tego jeszcze nie przerabialiśmy. Natomiast zabawa przed lustrem nieco mnie zaniepokoiła. Mam nadzieję Pani Małgosiu, że w lustrze Mateuszek ogląda jedynie mamę, nie plansze? Gdyby tak było, mały widziałby lustrzane odbicie wyrazu – a to byłoby bardzo, bardzo źle.
Podsumowując – należą się Pani oklaski za huśtawkę – w ogóle prezentacje wyrazów można łączyć z czynnościami, które dzieci lubią – jazda wózkiem, kąpiel, zabawa w chowanego itp. Lustro – jako odbicie mamy i dziecka i element podnoszący atrakcyjność zabawy – jak najbardziej.
Co do plansz, radziłabym „zejść” do mniejszych i czarno-białych.
Dziękuję Pani Małgosiu, że zechciała się Pani podzielić swymi doświadczeniami. Czekam na Pani udział w kolejnych konkursach.
***