O tym jak mała czarodziejka Szarusia (i nie tylko) ratowała – Monika Witczak, Sosnowiec (mama Natalki, lat 4,11), I nagroda

Dlaczego zdecydowałam się tej zabawie przyznać pierwszą nagrodę? Już tłumaczę. Po pierwsze mama Natalki wymyśliła prościutką, ale efektowną fabułę zabawy. Złoczyńca zabrał zabawki, w tym misia Szarusia, należy zabawki odszukać, a białemu miśkowi zwrócić braciszka. Przygotowania do zabawy właściwie zerowe. Ot, poroznosić nieco zabawek po mieszkaniu, umieścić przy nich plansze wyrazowe i ukryć Szarusia, żeby jego odnalezienie było finałem zabawy i by w ten sposób umiejętnie stopniować napięcie.

Po drugie – udział mamy, która fajnie się bawi wespół z córeczką, personalizując miśka i użyczając mu głosu.

W zabawie jest troszkę czytania, troszkę podglądania, ale ilość odczytanych plansz jest w tej aktywności najmniej istotna. Najważniejszy jest klimat zabawy i odczucia dziewczynki, której plansze z wyrazami nie kojarzą się z nauką, ale z pyszną zabawą z udziałem mamy i ulubionych miśków.

Zwróćcie – proszę – uwagę na to, że cała zabawa trwa niewiele ponad trzy minuty. Tyle potrzeba w ciągu dnia, by zrealizować sesję czytania globalnego. To do wszystkich sceptyków, którzy uważają, że zabawy w czytanie pozbawiają malucha szczęśliwego dzieciństwa i męczą biedne dzieci.