RECENZJA & ROZDANIE (Małe Licho i tajemnica Niebożątka)MT-K2023-03-30T22:54:40+02:00
RECENZJA & ROZDANIE (Małe Licho i tajemnica Niebożątka)
Małe Licho i tajemnica Niebożątka
Wydawnictwo Wilga/GW Foksal
Autorka: Marta Kisiel
Ilustracje: Paulina Wyrt
Bardzo, bardzo trudno będzie napisać recenzję tej książki. Jest to bowiem książka niezwykła. Wiecie, taka, która trafia się raz na tysiąc. Albo raz na dwa tysiące. Niezwykłe jest w niej wszystko: styl, klimat, fabuła, bohaterowie.
Ktoś napisał o niej, że to książka fantasy. Niech mu będzie. Moje pokolenie (pokolenie babć) powiedziałoby, że to pozycja, która jest piękną baśnią okraszoną sporą dawką poetyckiej prozy.
Książka Małe Licho jest jak dziecięcy mięciutki kocyk – trudno bez niej zasnąć i koniecznie mieć ją trzeba. Albo jak wata cukrowa – słodka, pastelowa, urokliwa i pozostawiająca w emocjach posmak dzieciństwa.
Pełen wdzięku, urzekający tekst opowiada o Bożku – dziewięcioletnim chłopcu i jego najbliższych. Wszyscy mieszkają w starym, dusznym (bo z duszą) domu, otoczonym dzikim nieco ogrodem. No i tu zaczyna się wszystko co niezwykłe. Bowiem dom, prócz Bożka, jego mamy i dwóch wujków, zamieszkują anioły (jeden wytworny, drugi zasmarkany), potwory, duchy i widma (kochane i dobrotliwe), utopiec, dżinn i żar-ptak (przyjacielscy) oraz króliki (różowe). Normalna i zwyczajna w tym towarzystwie jest jedynie szara kotka – Zmora.
Bożek zachowuje się jak najzwyklejszy chłopiec – uwielbia biegać po deszczu, taplać się w błocie, penetrować zarośla i budować wieże z klocków ze swym aniołem stróżem, który nosi wdzięczne imię Małe Licho. To właśnie Małe Licho jest wiecznie zasmarkane, gdyż ma alergię na pierze (ze swoich osobistych skrzydełek).
Problem zaczyna się w momencie, gdy Bożek trafia do szkoły i okazuje się, że jednak nie przystaje do swych rówieśników, nie umie znaleźć z nimi wspólnego języka, choć bardzo się o to stara i marzy, by znalazł się wśród nich ktoś kogo mógłby nazwać swym przyjacielem.
Co dalej – nie powiem. Jest niezwykle, baśniowo i wzruszająco. Jest o przyjaźni, oddaniu, poświęceniu, miłości. Jest jak w porządnej książce być powinno – napięcie rośnie, tragedia jest o krok. Jak się to kończy? No cóż, zakończenia są dobre i złe. Radosne i smutne. Zobaczcie sami jak to jest w Małym Lichu.
Jeszcze słówko w temacie ilustracji. Są czarno-białe i ładnie wpisują się w baśniową konwencję książki. I skoro są czarno-białe to nie mogłam dojrzeć chabrowych oczu Bożka. Ale poza tym Bożęty jest ładnym dzieckiem, z burzą jasnych loków i miłą buzią. Toteż pokraczna momentami postura, cwaniakowaty uśmieszek czy długi, ostry nos Pinokia zupełnie nie przystają do wizerunku chłopca, jaki nakreśliła autorka. Za to okładkowy dom – klękajcie narody!
…
Żaden z upiornych bohaterów „Małego Licha” nie budzi grozy, choć mógłby, z racji przypisanych im (w klechdach, mitach i ludowych opowieściach) cech. Czego baliście się jako dzieci? Bo ja drżałam przed umarłymi wstającymi z grobów, którzy zaczajali się na żywych i… !
Wydawnictwo Wilga/GW Foksal przeznacza do rozlosowania aż trzy egzemplarze tej niezwykłej książki. Ale należy na nią zasłużyć. Bez obaw. Trzeba jedynie polubić i udostępnić tę recenzję oraz w komentarzach opowiedzieć krótko o swoich dziecięcych lękach.