Czytanie globalne i absurdy…

Kiedy kilkanaście lat temu znalazłam się po raz pierwszy na amerykańskim kontynencie, w domu moich wnucząt natknęłam się na maleńkie książeczki do czytania globalnego. Ich szata graficzna była nader uboga. Rysunki jakieś takie skromniusie, jakby od niechcenia uczynione piórkiem, bez koloru. Fabuła nie lepsza. Fabuły – prawdę mówiąc – wcale nie było. Ot, kilka króciutkich wyrazów pod każdym rysunkiem i wszystko.

Niemniej jednak książeczki cieszyły się wielkim powodzeniem u dzieci, które odczytywały te krótkie zdanka zanosząc się śmiechem.

Próbowałam dociec na czym polega fenomen tych niepozornych książeczek. Psycholog i pedagog, których o to zapytałam odparli zgodnym chórem, że rzecz ma się w …absurdach.

Pamiętacie jak swego czasu namawiałam Was na przeczytanie artykułu „Prysznic emocji” z październikowego numeru „Polityki”? Neurobiolog Gerald Hüther, profesor Uniwersytetu w Getyndze mówił w wywiadzie tak:

Gdy coś nas porusza, w mózgu uwalniane są neuroprzekaźniki, a neurony mogą produkować białka niezbędne do tworzenia nowych wypustek i synaps, a także stabilizować już istniejące połączenia. Innymi słowy neuroprzekaźniki działają jak nawóz.

Gdy się nudzimy, neurony nie uwalniają neuroprzekaźników, więc mózg nie ma „nawozu”.

Na pewno każdy z dorosłych doświadczył tego na sobie. Jeśli przeżywamy epizod podszyty emocjami (nie tylko dobrymi, negatywnymi także) – pozostaje nam na długo w pamięci. Sytuacje banalne, szare, codzienne, nudne – umykają z głowy szybko.

Toteż bardzo ważne jest, by dzieciom, które chcemy czegoś nauczyć, które powinny coś na długo zapamiętać, fundować ów „prysznic emocji”, do którego nawołuje Gerald Hüther.  Zabawne, absurdalne  scenki z malutkiej amerykańskiej książeczki, wcale niepięknej, wcale nieokazałej,  wyzwalały śmiech, rozbawienie i tym samym – stanowiąc „nawóz” dla mózgu – sprawiały, że dzieciaki szybko przyswajały sobie i zapamiętywały wygląd wyrazów.

Mam przed sobą taką amerykańską książeczkę do czytania globalnego. Zobaczcie sami jak uboga jest fabuła i jak niemądre są scenki (swoją drogą można pozazdrościć Amerykanom obfitości 3-literowych słówek, najlepszych do spamiętania).

Dot  has  a  hat.    /Dot ma kapelusz/

Dot  has  a  cat.  /Dot ma kota/

The  cat  has  a  hat.  /Kot ma kapelusz/

Dot  has  a  dog.  /Dot ma psa/

Dog  has  a  hat.   /Pies ma kapelusz/

Dog  has  a  rag  hat.  /Pies ma kapelusz szmatę/ – faktycznie, pies na rysunku niemożebnie poszarpał kapelusz…

Sad  dog.   /Smutny pies/

Sad  Dot.   /Smutna Dot/

Sad  cat.   /Smutny kot/

Dog  has  on  a  rag  hat.   /Pies ma kapelusz ze szmaty/ – pies bardzo z siebie zadowolony ustroił się w strzępy kapelusza…

Na kończącym książeczkę rysunku widnieje szczęśliwy  pies,  a obok radosne oblicza Dot i kota.

Pochylone nad tym ubogim tekstem dzieci zaśmiewały się, a „nawożony” śmiechem mózg szybko i trwale zapamiętywał grafikę wyrazów.

Podczas zabaw utrwalająco-sprawdzających Wy także możecie „nawozić” mózgi małych czytelników. Kiedy dziecko dociera do etapu zwrotów, fundujcie mu złożenia zabawne, absurdalne, nierzeczywiste. Mając do dyspozycji rzeczownik i czasownik można złożyć zwroty: mama pije,  śnieg pada,  piłka skacze.  Z tych samych wyrazów można jednak ułożyć wyrażenia: mama pada, śnieg skacze, piłka pije.

To dzięki absurdalnej treści dzieci błyskawicznie zapamiętują wyliczanki („Wpadła bomba do piwnicy…”, „Ene, due, like fake…”, „Siedzi baba na cmentarzu…”), a nie chce im wejść do głowy poważny wierszyk o urokach jesieni. Zabrakło w nim emocjonalnego prysznica.

Zafundujcie dzieciom odpowiednią porcję radości i śmiechu podczas zabaw w czytanie. Sukces gwarantowany!

http://lenagold.narod.ru/fon/clipart/m/mlad/mald110.png