Mnemotechniczne sztuczki i kruczki

Tekst ten dedykuję Pani Hannie Filipowicz –

mojej nauczycielce historii.

Mnemotechnika, mnemonika (gr. mneme – pamięć) – ogólna nazwa sposobów ułatwiających zapamiętanie, przechowywanie i przypominanie sobie informacji.

Pamięć zawsze miałam dziurawą. Zapamiętywanie faktów, dat, nazwisk było dla mnie w szkole istną zmorą. Ale datę bitwy pod Issos pamiętam od pół wieku, choć nie potrafiłabym – nawet, gdyby moje życie od tego zależało – powiedzieć kto z kim się bił i dlaczego. Proszę bardzo, było to w roku 333 p.n.e. Do dziś widzę moją nauczycielkę historii jak z łagodnym uśmiechem mówi:

– Zapamiętajcie: trójka, trójka, trójka, pod Issos była bójka.

No i zapamiętałam. Zadziałała mnemotechnika, choć jeszcze wtedy o niej nie słyszałam.

Kiedy po latach przyszło mi samej wystąpić w roli nauczycielki, sięgałam po mnemotechniczne sztuczki ze znakomitym  skutkiem. A zaczęło się tak. Program przedszkolny przewidywał, że 3-latki powinny poznać podstawowe figury geometryczne – trójkąt, kwadrat, prostokąt i koło. Po zajęciu poświęconemu kwadratowi pozwoliłam ludzikom bawić się  modelem kwadratu wykonanym z dość giętkiego drutu. No, i stało się. Kwadrat jechał po dywanie, rąbnął w nogę od stolika i … stał się pięknym rombem.

– Patrzcie – zawołałam do dzieci, jak kwadrat w coś rąbnie, mamy romb!

Zapamiętały wszystkie i tą swoją wiedzą wprawiły w konsternację panią dyrektor oraz uradowały rodziców. Idąc tym tropem maluchy opanowały wkrótce różne figury i bryły, których w programie nie było. Nie powiem, dostawało mi się po uszach od władzy. Ale rodzice byli zachwyceni. Szukałam zatem dalej sposobów na zabawne, niecodzienne, niekonwencjonalne przekazywanie dzieciom wiadomości, których program nie zawierał.

Wkrótce dzieciaki znały dni tygodnia i nazwy miesięcy, które wyśpiewywaliśmy sobie na melodię „Panie Janie”. To w ogóle bardzo poręczna melodyjka, trzeba tylko właściwie rozłożyć przemycane treści. Przy dniach tygodnia brzmiało to tak:

Poniedziałek, poniedziałek,

i wtorek, i wtorek,

środa, czwartek, piątek,

środa, czwartek, piątek,

sobota, niedziela

Albo znaki mniejszości, większości i równości. Dla trzylatka to pestka, jeśli wytłumaczymy mu, że ramionka otwierają się w stronę gdzie więcej a ostry dziobek kłuje to, co mniejsze. Nawet gdy dziecko nie zna jeszcze cyfr, nie potrafi przeliczać, nie ma pojęcia zbioru – bez problemu skieruje kartonik we właściwą stronę jeśli położymy przed nim dwie porcje cukierków, kasztanów, klocków – jedną wyraźnie większą. Podczas tych zabaw pięknie, szybko i przy okazji kształtują się pojęcia: „mniej-więcej”, „tyle samo”. A to wcale nieproste pojęcia, wierzcie mi…

Pewien młody człowiek nie mógł zapamiętać jak należy pisać cyfrę „5” i uparcie zaczynał ją od dołu. Wszystko stało się jak trzeba, gdy usłyszał rymowankę: –

Szyjka, brzuszek, kapeluszek

I już piątka jak kwiatuszek.

Co by tu jeszcze. O! Tęcza. Tak naprawdę kolorów w tęczy jest sześć, choć ludzie dodali temu zjawisku jeszcze siódmą barwę. Ale moje przedszkolaki wiedziały, że sześć, a po kolei lecą te kolorki tak:

Raz czerwony pomidorek

wpadł w pomarańczowy worek,

a cytryny żółta skórka

zielonego je ogórka

i wesoły kot niebieski

fioletowe kreśli kreski.

Że nie ma to większego sensu? Nie szkodzi. Im absurdalniejsze, tym lepsze. Doświadczeni nauczyciele wiedzą, że absurd jest wspaniałym narzędziem, pozwalającym skupić uwagę dziecka.

Starszym dzieciom rymowanki pozwolą zapamiętać reguły ortograficzne i matematyczne.

Czyli – kochajmy skojarzenia. Pozwalają przyswoić i zapamiętać niebanalne, nietuzinkowe, niekiedy trudne treści. Oraz przechować w pamięci. Długo. Jeszcze jeden dowód? Bardzo proszę. Hannibal po przegranej bitwie pod Zamą wykrzyknął (ponoć): Zamo, o Zamo! „Z” przypomina cyfrę „2”. Bitwa odbyła się w 202 roku p.n.e.

Dziękuję, Pani Profesor.